W salonie wymyśliłam sobie naklejkę z mapą świata. Teoria jest taka:litery znajdują się między dwiema foliami: niebieską i przezroczystą, odrywa się niebieską a litery zostają na przezroczystej, przykleja się litery razem z folią do ściany i odrywa się folię a litery zostają na ścianie. Przed rozdzieleniem folii można przejechać po literach kartą kredytową żeby dobrze się przykleiły. To tyle teorii a praktyka wygląda tak: najpierw litery nie chcą się odkleić od niebieskiej folii, każdą literę trzeba głaskać, dociskać, macać i wspomagać się łaciną kuchenną. Potem jak już przyklei się do ściany to oczywiście litery wolą trzymać się folii a nie ściany i znowu powtórka z macania i przeklinania.
A tak wyglądały kolejne etapy:
Pierwsza część:
I dzień się skończył.
Na drugi dzień cztery godziny zajęło nam przyklejenie Europy, Azji i północy Afryki.
A oto efekt końcowy
A tymczasem w wc na dole mamy umywalkę z automatyczną baterią:
Lampa w gabinecie już zamontowana:
W salonie na ścianie telewizyjnej położyliśmy tapetę, jak wyschnie to poprzycinamy u góry i po bokach:
Przy okazji kładzenia tapety okazało się że wyjście do kuchni jest o 2-3 cm wyższe niż wyjście na korytarz. Trzeba będzie obniżyć je dokładając dwi płyty k-g (i znowu to wkurzające szlifowanie gładzi). I to tyle. W przyszłym tygodniu przeprowadzka.